Nie mam weny. Nie wiem jak zacząć. Miała być krótka wzmianka o wakacjach na Korfu. Tytułem wstępu chciałam też skrobnąć parę słów o plackach różnorakich, by przejść w końcu do blinów…
ale że nie mam weny… to będzie wprost, konkretnie i na temat… w końcu, to blog kulinarny, nie literacki .
Przepis na te bliny pochodzi z Kuchni rosyjskiej (z cyklu “Rzeczpospolitej”). To drożdżowe placki z dodatkiem mąki gryczanej i pszennej. W książce serwowano je ze śmietaną, koperkiem i wędzonym łososiem. My jadamy je na słodko z dżemem lub syropem klonowym. Lubię je przegryzać tak po prostu, bez niczego. Przypominają mi trochę bułki z mąki pełnoziarnistej, tylko że są lepsze. Ich atutem jest dla mnie również to, że choć smażone, są lekkie i nietłuste.
- 150 g mąki gryczanej
- 150 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka drożdży suszonych
- 300 ml letniego mleka
- 2 łyżki roztopionego masła
- 2 białka
Należy wymieszać w misce oba rodzaje mąki razem z drożdżami. Dodać mleko i masło i wyrobić łyżką lub mikserem gładkie ciasto. Przykryć miskę folią spożywczą i odstawić w ciepłe miejsce na około 40 minut.
Białka ubić na sztywną pianę i wymieszać delikatnie z wyrośniętym ciastem drożdżowym.
Placki smażyć na rozgrzanej patelni posmarowanej niewielka ilością masła lub oleju na średnim ogniu. Nakładać po łyżce ciasta i lekko rozprowadzić, by placuszek nie był zbyt gruby. Gdy zrumieni się z jednej strony, przewrócić i smażyć do zrumienienia drugiej.
Uwagi. Porcja dla 3-4 osób. Można smażyć bez tłuszczu na teflonowej patelni, choć bliny te nie nasiąkają bardzo tłuszczem. Ja używam gotowego klarowanego masła do smażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz