Z miesiąca na miesiąc maleje liczba wpisów… a przecież nie przestałam piec i gotować… Problemy techniczne z przegrywanie zdjęć z aparatu to jedna sprawa. Jest też coś innego, co odciąga mnie od komputera.
Przez ostatnie tygodnie w głowie mam kwiatki, bratki i stokrotki… oraz krzewy i drzewka! Wertuję fachowe gazety poświęcone ogrodniczej pasji, szperam w Internecie w poszukiwaniu zdjęć i informacji o poszczególnych gatunkach i odmianach różnych roślin. Planuję czym obsadzić mój niewielki ogródek i wyobrażam sobie jak będzie wyglądał. Jak tylko pogoda dopisze, to w tym tygodniu moje ogródkowe marzenia się ziszczą.
Póki co chucham i dmucham na moje kwiaty rosnące w doniczkach.
urzekająca zapachem i pięknym fioletowym kolorem, obficie kwitnąca surfinia
może dla niektórych pospolita, ale dla mnie finezyjna, coraz urokliwsza, pelargonia, w połączeniu z kocankami
Wracając do kwestii kulinarnych, to zamierzam nadrobić zaległości i publikować posty w ilościach hurtowych ;)
A zacznę od alkoholu…
Dawno temu, zanim jeszcze dowiedziałam się, że istnieje taki trunek jak Baileys, moja Mama robiła likier kawowy na bazie wódki, mleka skondensowanego, cukru i kawy… Robiła podwójną porcję a i tak szybko znikało… Muszę odnaleźć kiedyś ten przepis w domowym archiwum…
Póki co delektuję się domowym Baileysem według receptury , którą znalazłam na Kwestii Smaku.
Mój likier zrobiłam z większą ilością kremówki, bo jak dla mnie był za słodki, za to dodałam mniej kawy, by uzyskać smak zbliżony do wersji Baileys Original. Polecam!
- 250 ml Brandy zmieszanej pół na pół z Whisky
- 250 g słodzonego mleka skondensowanego
- 250 g śmietanki kremówki
- łyżeczka esencji waniliowej
- łyżka kawy rozpuszczalnej
- 2 łyżki gorącej wody
Kawę rozpuścić w 2 łyżkach gorącej wody, połączyć z resztą składników, przemieszać dokładnie. Przechowywać w zamkniętej butelce w lodówce. Serwować z kostkami lodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz