Na przepis na ten piernik trafiłam przypadkiem przeglądając bloga Moje Wypieki. Miałam do dyspozycji banany, które lada moment i skończyłyby w koszu, więc przedłużyłam ich żywot… w pierniku.
Wyszedł smaczny, bardzo korzenny, dość słodki, wilgotny i miękki. Myślę że jeśli ktoś cierpi na przesyt typowych bananowych ciast, a chciałby spożytkować przejrzałe banany, powinien skorzystać z tego przepisu.
- 280 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 2 łyżeczki zmielonego imbiru (dałam 1)
- 4 łyżeczki dobrej jakości przyprawy do piernika
- 100 g jasnego brązowego cukru
- 60 ml oleju (4 łyżki)
- 4 łyżki płynnego miodu
- 3 jajka
- 4 łyżki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego (dałam 2 łyżki likieru pomarańczowego zamiast soku)
- 3 dojrzałe banany
- 100 g koryntek lub rodzynek
- 2 łyżki kakao
Ciasto przelałam do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekłam przez godzinę w temperaturze 180 stopni C. Należy piec do suchego patyczka i przykryć folią aluminiową, jeśli będzie się zbytnio przypiekać z góry.
Uwagi: Jak dla mnie aromat przypraw był zbyt intensywny, ale to pewnie kwestia takiej a nie innej mieszanki piernikowej.
5 komentarzy:
Aż czuję jego zapach!
O, Gabi, jesteś!:) Już się zastanawiałam gdzie się zapodziałaś, taka cisza na Twoich blogach...
Ciekawe :-)
mmm... wyglada bardo smakowicie:)
Nie miałam okazji jeść takowego. A wygląda pysznie. I zapowiada się ciekawy w smaku.
Pozdrawiam :D
Prześlij komentarz